Kilka uwag na temat COVID-19. Okiem psychiatry i nie tylko
- 8 lis 2021
- 3 minut(y) czytania
W związku z pandemią COVID-19 nałożono na nas sporo ograniczeń dotyczących aktywności. To oczywiście jest dobre i zapobiega rozprzestrzenianiu się koronawirusa, ale…
I tu zaczynają się problemy prawie nie dostrzegane przez media.
Wiele osób pracuje zdalnie, co z reguły wcale nie jest ułatwieniem. Często całe rodziny są stłoczone na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Dzieci uczą się w domu. Ograniczenia w poruszaniu się i rosnące napięcie psychiczne związane z lęku przed zakażeniem niesłychanie często prowadzi a to do incydentów tzw. „przemocy domowej”, a to nadużywania różnych substancji (np. alkoholu) z zamiarem złagodzenia napięcia w tych trudnych czasach.
Fizjologicznie potrzebujemy ruchu. Zamknięcie kilku osób w czterech ścianach jest bardzo trudne, szczególnie dla dzieci.
Unieruchomienie w domu związane jest również z ryzykiem zmian zakrzepowych w naczyniach krwionośnych (szczególnie u osób z nadciśnieniem, podwyższonym poziomem cholesterolu i osób starszych). Za tym idzie wzrost ryzyka zatorów w naczyniach krwionośnych, co skutkować może zawałem serca, udarem mózgu, czy zatorem tętnicy płucnej. - U pacjentów przymusowo „unieruchomionych” standardem jest prowadzenie profilaktyki przeciwzakrzepowej.
Osoby leczące się psychiatrycznie – jak zauważyłem – bardzo źle znoszą obecną sytuację; nasilają się objawy lękowe i depresyjne, u bardzo wielu pacjentów leczących się z powodu psychoz dochodzi do pogorszenia stanu psychicznego, aż do psychozy urojeniowej wywołanej przewlekłym stresem. Pojawiły się poważne zaburzenia lękowe zwane „koronafobią”. Osoby uzależnione znacznie częściej łamią abstynencję.
Narażenie na silny stres może zmniejszać odporność, prawdopodobnie częściej dotyczy to mężczyzn.
Opieka specjalistyczna „poległa” w czasach, kiedy cały – niewydolny - system opieki zdrowotnej skupia się na walce z pandemią. – Niestety musimy w dużej mierze radzić sobie sami.
Co można zrobić?
Osoby starsze i chorujące przewlekle powinny bezwzględnie stosować się do zaleceń lekarskich. Wskazane jest co najmniej kilkadziesiąt minut ruchu dziennie. – Mogą to być ćwiczenia w domu, na balkonie, albo (lepiej) krótki spacer.
Zmniejszenie napięcia psychicznego dzieci równocześnie łagodzi napięcie u ich rodziców. Dzieci się boją, z reguły, bardziej niż dorośli. Często nie rozumieją, co się wokół nich dzieje. – Może warto by spokojnie porozmawiać z nimi na temat epidemii. – Jeśli macie Państwo ogród, nie bójcie się pozwalać dzieciom na zabawę na świeżym powietrzu. Można pospacerować z dziećmi. – Obecnie nie ma wymogu stosowania maseczek na wolnym powietrzu.
Jeśli musimy jechać do pracy, proponuję nie korzystać z samochodu. Komunikacja miejska jest względnie bezpieczna, można też wysiąść dwa przystanki wcześniej i dalej dojść do pracy pieszo, szczególnie w słoneczne dni. Światło wspomaga produkcję przez organizm witamin A i D, u wielu osób poprawia też nastrój. To wszystko wzmacnia układ immunologiczny człowieka.
Bardzo ważne jest właściwe i systematyczne leczenie przewlekłych chorób somatycznych i psychicznych. Być może trzeba skorzystać z porady lekarza, jeśli stan psychiczny lub somatyczny pogarsza się. – W tych trudnych czasach musimy zminimalizować ryzyko nawrotu dolegliwości we wszystkich chorobach przewlekłych. Przyjęcie do szpitala często jest po prostu niemożliwe, musimy jakoś radzić sobie sami.
Teraz mamy kolejną "falę". Mam nadzieję, że władze nie zarządzą kolejnego "lockdownu", bo to zniszczy do reszty gospodarkę. Po roku zdalnej nauki mam siedemnasto-dziewiętnastolatków po niemal rocznym ciągu związanym z przyjmowaniem mniej lub bardziej legalnych substancji. Zagubionych, bez wysoko specjalistycznej pomocy psychiatry dziecięcego; tych po prostu nie ma, a wykształcenie ich to kwestia co najmniej dziesięciu lat. Nikt nie kwapi się do ściągania lekarzy zza granicy, za to są pomysły, by nie było...stażu podyplomowego. - To jest zgroza; pamiętam, ile sam się nauczyłem na tymże stażu. Nauka "na fantomach" to bzdura, i wcale nie zdziwiłbym się, gdyby wrócił pomysł szkolenia felczerów - bez wyższych studiów.
Publiczna opieka zdrowotna ledwie zipie, kolejki do specjalisty to czasem ponad rok czekania. Bez żadnych gwarancji, bo - jak się zdaje - idziemy prostą drogą do prywatyzacji całej służby zdrowia.
Dlatego najbezpieczniej jest dbać o zdrowie własne. Szczególnie w tych trudnych czasach. Bo za kilka miesięcy może się okazać, że prawie żaden szpital nas nie przyjmie. Nawet po zwiększeniu nakładów na "zdrowie publiczne".
Krzysztof Gil
Comments